Kazimierz, nie trzeba chyba go wam przedstawiać, to jeden z mych wrogów, syn Nastii.
Wojował ze mną przez pewien okres, często zmieniał imiona, tym samym również królestwa.
Miał to po matce, która po każdej przegranej zmieniała tożsamość, myśląc, że będzie lepiej.
Po odebraniu konta Nastii, ona odeszła, a ja obiecałam jej, że zajmę się jej dziećmi.
Pewnego razu, gdy spotkałam Kazika zaproponował mi sojusz, także nadarzyła się okazja do zemsty.
Długo rozmawialiśmy.
Wtedy w mojej głowie zrodził się pewien genialny pomysł, zaproponowałam mu stanowisko sułtana!
Ten się zgodził.
Do czasu ślubu szybko udało mi się owinąć go wokół palca, chodził dla mnię jak w zegarku.
Gdy ogłosiłam decyzję o ślubię z Kazikiem, każdy zaczął mu gratulować, a ten wznosił wiwaty.
Pisał każdemu, że będzie wielkim sułtanem!
Hah, nie spodziewał się wtedy, że szczęście, które niby nadchodzi okaże się jego końcem.
Do ślubu nie doszło!
Na ołtarzu powiedziałam Kazikowi:
Nie!
Wszyscy zaczeli się śmiać, a Kazik uciekł!
Żegnaj Kazik, spoczywaj u boku plastikowej matki i mam nadzieję, że nigdy o mnię nie zapomnisz.






